środa, 26 listopada 2014

Polityka pod przykrywką tolerancji.

Witam!
Dziękuję za tak spore zainteresowanie moim blogiem. Co prawda wczoraj zdążyłem wstawić dopiero pierwszą notkę, ale mimo to liczba wyświetleń przekroczyła moje oczekiwania.
Dziś natomiast zajmiemy się tak trudnym tematem jakim jest tolerancja. Niestety osoby wrażliwe mogą poczuć niesmak czytając to co za chwilę napiszę - za co z góry przepraszam.

        Przeglądając jak co dzień różne portale informacyjne oraz facebooka, natrafiłem na ciekawy artykuł odnoszący się do tolerancji.
Mianowicie pewien Pan postanowił sobie, że od dziś będzie nosił... sukienki.
Twierdził, że nie jest to żadna choroba i jego styl wywołany jest pewną ideą. W tym momencie wielu ludzi powinno sobie zadać pytanie - jaką? Jaką ideą?
Bo chyba nie - tak jak twierdzi owy Pan - "A ja zakładam sukienki, bo doszedłem do wniosku, że człowiek może przyjąć negatywny pogląd na role płciowe".Przepraszam bardzo - jak? Jestem ciekaw, czy ten Pan w dowodczie poprosił o zostawienie pustego miejsca w polu "Płeć/Sex".
Skoro człowiek ma nie mieć roli płciowych, albo nie podoba się komuś ich obecny układ, to całkowicie je wymarzmy z naszej kultury, po co one?

      Tyle wstępu, chciałbym rozszerzyć to nie tylko na zakładanie kiecek, ale także na polityczny aspekt tolerancji.
Głośno o tolerancji zrobiło się wraz z wygraniem przez Conchite Wurst Eurowizji. Nie od dziś wiadomo, że w społeczeństwie mamy odchyły od norm społecznych - to całkiem normalne i nikomu nie szkodzi. Wszak wszechświat musi się równoważyć.
Głowi mnie natomiast jeden aspekt tego wszystkiego - po co robić z tego szum? Po co ludzie wychodzą na ulice walczyć o "prawa" dla homoseksualistów? Sam mimo prawicowych i konserwatywnych poglądów znam kilku gejów i to normalni ludzie, nie interesuje mnie ich orientacja, to ich sprawa. Problem niestety zaczyna się kiedy owa grupa zaczyna nagłaśniać swoje poglądy seksualne i domaga się ona specjalnych praw.
Wyobraźmy sobie teraz sytuacje, w której pedofile albo nekrofile zaczynają robić przemarsze na cześć tolerancji.
Ktoś powie - jak to tak porównywać nekrofila do homoseksualisty?! A no tak to, że rozchodzi się tu o wolność osobistą. Czy nie na tym polega tolerancja? Czy to nie wolność buduje tolerancje? Jeżeli znosimy(tolerujemy) pewne grupy społeczne - to dajemy im wolność w tym co robią.
Dam inny przykład - od dziś chciałbym aby nazywano mnie kotem. Ubiorę futro i poproszę aby w dowód wpisano mi "kot".
Dlaczego ktoś miałby odmówić? Czyż nie będę wtedy dyskryminowany? Jeżeli to już przesada, to kto ustala granicę tejże przesady?
Milion pytań, zero odpowiedzi. Nie ma takiej granicy. Granice ustala aktualny trend na bunt i polityka.
Media - oczywiście w większości kierowane przez polityków - robią bardzo wiele, aby tolerancja stała się jedna z kluczowych wartości w naszej kulturze. Nie jest to oczywiście nic złego, bo tolerancja jest zawsze w cenie. Problem zaczyna się wtedy, kiedy poprzez tolerancje próbuje nam się wcisnąć różnego rodzaju kicze.
Poprzez kicze mam na myśli własnie takie skrajne przypadki jak ten na początku - kiedy dziecku wmawia się iż noszenie sukienki przez faceta jest ok, albo mówienie sobie, że jestem kobietą mimo posiadania męskich organów płciowych - jest krótko mówiąc bezczelne.

Pewnie zastanawiacie się teraz jaka w tym rola polityków?: )
Odpowiedź jest prostsza niż wam się wydaje - kasa. Pieniądz rządzi światem, nie od dziś i nie na dziś się skończy.
Powstały już setki portali o równości, tolerancji i tym podobnym - finansowane z UE.
Nie chcę nawet wspominać o fundacjach działających by wspomóc tolerancję, bo to oczywiste. Najgorszym niestety przykładem będzie ot choćby przyjęty na początku 2014 roku raport PE "w sprawie unijnego planu przeciwdziałania homofobii i dyskryminacji ze względu na orientację seksualną i tożsamość płciową".Mamy tam psychologiczny nacisk na inne państwa aby te wzajemnie uznały konsekwencje prawne związków homoseksualnych. Aż strach pomyśleć kiedy powstanie taki raport na temat związków ze zwierzętami:).
Oczywiście mamy tutaj też przykład pieniędzy. Jakoś muszą wyciągnąć je od przeciętnego Kowalskiego - w tym celu siedem unijnych agencji ma się zajmować badaniem problematyki mniejszości seksualnych.
Nie muszę chyba tłumaczyć kto będzie to wszystko finansował (bądź już finansuje)?

      Podsumowując moją notkę - nic nie mam do homoseksualistów, pod warunkiem, że nie jest to robienie z siebie ofiary losu, a już tym bardziej nacisk polityczny i wyciąganie pieniędzy od nas - podatników.
Druga sprawa to taka, że istnieje podział na 2 płcie - kobieta i mężczyzna - które definiują organy płciowe, a to że ktoś nagle zaczyna nosić sukienki, bądź chce aby zwracać się do niego ONA - jest po prostu dziwactwem i trzeba to traktować jako dziwactwo.
Trzecia sprawa - bardziej jako apel - nie pozwólmy sobą manipulować i nie dajmy się ponieść nowoczesnej tolerancji, nie finansujmy ludzi, którzy chcą zrobić w okół siebie szum.

Zachęcam was do przemyśleń i wyrażania opinii!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz