niedziela, 30 listopada 2014

Patriotyzm, czyli jak uśmierca się dziś Polskość.

     Przez prawie godzinę myślałem co napisać, jak napisać i czy w ogóle o tym napisać. Zastanawiałem się nie dlatego, że nic o patriotyzmie nie wiem - po prostu nie wiem czy będę wstanie w tak krótkiej notce pokazać wartość i znaczenie tego słowa.
Zacznijmy może od początku, czym jest właściwie patriotyzm? Dla jednego będzie to walka za ojczyznę, dla innego śpiewanie hymnu i stanie przy tym na baczność, a dla jeszcze innego kultywowanie polskich tradycji.
W moim mniemaniu patriotyzm, to wszystko to co każdy potrafi wymienić, to każdego po trochę. Nie powinniśmy zapominać ani słów naszego hymnu - TO WAŻNE - ani też polskich tradycji.
W słowniku Władysława Kopalińskiego możemy przeczytać, że  patriotyzm to "miłość ojczyzny, własnego narodu, połączoną z gotowością do ofiar dla niej, z uznaniem praw innych narodów i szacunkiem dla nich". Każdy okazuje tę miłość w inny sposób, czasem na swój własny.

      No, ale nie o tym chciałem pisać. Miało być krótko i zwięźle, a wyszło jak zawsze. Chciałem podjąć wątek nauczania w szkołach na temat naszej Ojczyzny. Aktualnie w owych uczymy się aż JEDNEJ godziny historii tygodniowo. JEDNEJ GODZINY. Czy nie jest to śmieszne? Wiele mądrości ludowych mówi, aby człowiek korzystał z historii i uczył się na błędach. Trzeba sobie zadać pytanie - w jaki sposób, skoro ja, jako ktoś kto historii już w szkole nie ma, tygodniowo spędzę więcej na poznawaniu historii naszego kraju - niż przeciętny gimnazjalista/licealista w czasie całego semestru. Nie wspominając już o tym jak ten przedmiot aktualnie wygląda.
W dzisiejszej szkole nie uczymy się o tym, że Ojczyzna powinna być dla nas bardzo ważna - jak nie najważniejsza - tylko na siłę wpychamy w siebie wszystkie regułki i daty, które nijak nie oddają Polskości.
Oczywiście, nie mówię żeby zrezygnować z historii innych krajów, bo edukacja jest ważna, niemniej jednak twierdzę, że historia Polski powinna być priorytetem, a nie historia USA, czy też dzieje Aleksandra Wielkiego (swoją drogą lubię ten okres historyczny). Jeżeli program na to nie pozwala - to czas dodać godzinę (minimum) tygodniowo historii i na jednej skupić się jak dotychczas na ogólnej historii - zagłębiać tajniki świata - a na drugiej skupić się na Polsce i patriotyzmie.

   Przejdę może do bardziej praktycznych przykładów. Polityka - w końcu to blog polityczny. Wiecie, nie będę kazał nikomu żyć polityką, czytać codziennie gazety informacyjne itd.
Mimo to, twierdzę, że podstawy polityczne powinien znać każdy. Okej - jest WOS, ale co on nas uczy? Praktycznie nic. Przejdź się proszę czytelniku po szkole(liceum 2-3 klasa) i spytaj na kogo głosuje i czemu. Większość uczniów (a przynajmniej połowa) odpowie, że nie interesuje się polityką, ale wymieni jakaś podstawowa partie, którą zasłyszeli na ulicy. Spytaj o program - to zdębieją. Jako polski patriota, jestem zdania, że dziś w dobie "spokoju" naszym obowiązkiem - Polaków - jest DOBRZE wybrać władze które nami kierują. Przecież owe mają taką władzę w rękach, która potrafi ściągnąć Polskę na dno, dno gospodarcze, kulturowe, społeczne.

   Ludzie pragną patriotyzmu, młodzi - dopóki ich mózgi nie są wyprane - chcą chłonąć polską wiedzę i kochać kraj, w którym mieszkają. Około rok temu, na stadionie Śląska Wrocław, młodzi patrioci wywiesili oprawę w której nawoływali "Chcemy patriotyzmu w szkołach". To byli uczniowie, uczniowie polskich szkół.
Statystyki podają, że aktualnie w maturach historię wybiera nie więcej jak 5% wszystkich zdających! To mniej niż biologię!
Czy do tego doprowadzi nasz system edukacji? Do zaniku ostatnich polskich patriotów?
Słuchajcie - byłem uczniem podstawówki, gimnazjum, liceum. Szkoły za mało uczą o Polsce, za mało o patriotyzmie. Apele nie wystarczą, przecież większość osób nawet nie pamięta o czym takowy był.

Podsumowując dzisiejszą notkę - według mnie, zmniejszanie ilości godzin historii w szkołach, kładzenie coraz mniejszego nacisku na polską historie - to uśmiercanie miłości do Ojczyzny.
Każdy może mieć inne zdanie na ten temat, moje jest takie.
Oby moje dzieci miały jeszcze choć tą jedną godzinę tygodniowo.

Pozdrawiam was i zachęcam do rozpowszechniania notki oraz do komentarzy na ten kontrowersyjny temat!

sobota, 29 listopada 2014

Refleksja - Alchemik, czyli Własna Legenda.

       Dziś, pierwszy raz odbije trochę od rzetelnych i logicznych wyjaśnień politycznych walk, a przeniosę się w świat refleksji. Oczywiście nadal to będzie miało zalążek polityczny, niemniej jednak głównie skupimy się na życiu osobistym każdego człowieka.

        Jak sam tytuł wskazuje - meritum postu będzie nasza własna legenda. Nie będę owijał w bawełnę - żyjemy w świecie gdzie niestety wielu ludzi nie podąża swoją własną legendą. Wielu z nas kończy studia całkowicie różne od swojej pasji, a po studiach pracuje w jeszcze innym zawodzie. Jest to straszne. Jedni powiedzą - życie - inni zaś - muszę za coś żyć. I jest w tym trochę racji, żyjemy w czasach, w których bez pieniądza nic nie zrobimy, mimo że "nie jest" najważniejszy, to dzięki niemu możemy przetrwać.

"Kiedy się cze­goś prag­nie, wte­dy cały wszechświat sprzy­sięga się, byśmy mog­li spełnić nasze marzenie. "

Chciałbym się odnieść do tych słów. Czy nie ma czegoś na rzeczy? Nie czujecie tego?
Nie ma znaczenia w tym momencie jakiego jesteś wyznania - czy jesteś ateista, deista czy może kimś innym. Każdy z nas ma swoją własną ścieżkę życia, każde przypadkowe spotkanie osoby która ma wpływ na tą ścieżkę nazywamy własnie pomocą od wszechświata. Nazywaj to jak chcesz - przeznaczenie, przypadek, wola Boża.
Książka ta (Paulo Coelho - Alchemik) mówi własnie o naszej własnej legendzie. O spełnianiu marzeń i życiu nie według zasad politycznych (czyt. muszę robić to i to, bo za to będzie kasa, a za to nie. / muszę robić to i to, bo tak wypada, co powiedzą inni?), ale według naszej własnej legendy.

"To możli­wość spełnienia marzeń spra­wia, że życie jest tak fascynujące."

Tak, własnie tak. Czy to nie marzenia sprawiają, że chce nam się żyć? Jednych fascynuje samo dążenie do marzeń, innych zaś ich spełnianie, ale to własnie marzenia sprawiają, że chce nam się żyć. To własnie one sprawiają, że rutyna codziennego życia nie jest mordercza. Bo kto z nas nigdy nie marzył? Kto choć przez chwilę czegoś nie pragnął - szczególnie jako dziecko?

"[...] w tym ok­re­sie życia wszys­tko jest możli­we, ludzie nie boją się prag­nień ani marzeń o tym, co chcieli­by w życiu osiągnąć. Jed­nak w miarę upływu cza­su ja­kaś ta­jem­nicza siła sta­ra się do­wieść za wszelką cenę, że spełnienie włas­nej le­gen­dy jest niemożliwe."

        I nie ma tutaj znaczenia, czy jest to rzecz materialna, czy nie - czy jest to podróż, nowy dom, czy miłość.
Własnie, miłość. Towarzyszy nam od wieków, tak bardzo wystawiona na próbę, szczególnie dzisiaj w dobie mass mediów, bądź tułaczką za granicę w poszukiwaniu pracy.
Mass media to wiadomo - tworzy się obraz miłości do ciała, seksu, pieniędzy. Nie mówię, że to złe - bo każdy z nas powinien żyć według serca. Jednak problem zaczyna się kiedy media kreują przekrzywiony wizerunek rzeczywistości. Młodzi są podatni na wszelkie zasłyszane informacje. Ot choćby te nowe programy jak "Rolnik szuka żony" - nie będę tego komentował :)

W kwestii tułaczki za pracą, to przypomina to trochę książkową scenę naszego pasterza w oazie na Saharze. Poznał tam kobietę pustyni - Fatimę. Oboje się w sobie zakochali, ale mimo to pasterz dalej szedł w poszukiwaniu skarbu. Ufał jej, a ona jemu. Wiedzieli, że miłość to coś więcej niż własne pragnienia.
Twierdziła ona, że będzie na niego czekać, tak jak kobieta czeka na swojego dzielnego mężczyznę.
"Od tego dnia pustynia będzie tylko jednym: nadzieją jego rychłego powrotu.".
I własnie tak jak ta kobieta pustyni - tak dziś wiele kobiet czeka na swoich mężów aż Ci wrócą do domu zza granicy, gdzie ciężko pracują. Nie pracują tylko dla siebie, ale dla całej rodziny.
Wiele par niestety nie potrafi przezwyciężyć odległości - choć dziś zadanie jest ułatwione - są przecież komórki, czy internet. Czasem warto zaufać drugiej osobie i czekać, tęsknota buduje. Szczególnie, że jak mówi książka : "Nie mów nic. Kocha się za nic. Nie is­tnieje żaden powód do miłości. ".

        Ostatnim cytatem, który chciałbym dziś użyć będzie podsumowanie tego wszystkiego. Będzie to cytat, który jednym zdaniem potwierdza całą książkę i zagina nawet największego przeciwnika marzeń. Jedno słowo - śmierć. 

"Zaz­wyczaj wid­mo śmier­ci spra­wia, że bar­dziej sza­nuje­my życie."

Tak, to niestety prawda. W obliczu śmierci często zadajemy sobie pytanie - po co? dlaczego?
Własnie wtedy zdajemy sobie sprawę, że jeszcze tyle w życiu mogliśmy zrobić. Mogliśmy podróżować, mogliśmy założyć rodzinę, więcej czasu poświecić dzieciom, rodzinie. Zamiast tego całe życie goniliśmy za pieniędzmi. Nie mówię tu o rzuceniu pracy - o to, to nie. Mam na myśli typową harówkę po 12-14h dziennie, czasem nawet 7 dni w tygodniu. Pieniądze są ważne, bo bez nich dziś nie da się egzystować.
Pamiętajmy tylko - marzenia > pieniądze. W obliczu śmierci nie będziesz się zastanawiał czemu tak mało zarobiłeś, tylko dlaczego nie spełniłeś swoich marzeń!

Zachęcam was wszystkich do refleksji i komentarzy. Czy można dziś myśleć o marzeniach? Czy może pieniądz to już jedyna droga...?

piątek, 28 listopada 2014

PodziemnaTV v2, czyli dalej brniemy w ślepą uliczkę.

       Na wstępie dzisiejszego postu chciałbym zaznaczyć - coby nikt tego nie śmiał zarzucić - że nie popieram żadnej partii, która swój czas już zmarnowała - czyt. PO=PIS=PSL=SLD=TR.
Chciałbym też zaznaczyć, że oglądam TVN, ale tylko po to aby zrozumieć sposób myślenia ludzi, z którymi przychodzi mi dyskutować w sprawie polityki. Wiadomo, że u źródła zła(TVN) dowiem się co wciska się przeciętnemu Kowalskiemu.
A teraz przejdźmy do konkretów.

     Wczoraj wieczorem, Pan Konrad z PodziemnaTV wrzucił na youtube filmik mający przekonać rzesze Polaków, iż mimo fali krytyki, jego akcja jest słuszna i powinniśmy oddać nieważne głosy.
Panie Konradzie - dlaczego! Dlaczego Pan tak usilnie wciska ludziom kity?
Już sam tytuł filmiku - Jak UNIEWAŻNIĆ wybory - pokazuje jak lekkomyślnie Pan do tego podchodzi, trochę to niestety zakrawa o demagogię, bo i ja i Pan - dobrze wiemy, że oddanie nieważnego głosu wcale nie sprawi, iż wybory staną się nieważne. To czysty absurd i populistyczne hasełka. Wiem, że lepiej brzmi hasło "unieważnimy wybory!" niż "jak zagrać komuś na nosie", ale cóż, bądźmy realistami i zmieniajmy Polskę, a nie głośmy nierealne tezy.

    Na początku filmu mówi Pan, że nie można reagować tak samo na ''uczciwe'' wybory i te zmanipulowane.
Zgadzam się z Panem, pod tym względem w 100%. Jednak proszę Pana - sygnał ten musi być twardy i dosadny, taki który zobaczą rzesze Polaków, taki którego nie sfałszują.
Takim przykładem mogą być masowe demonstracje, bądź akcja w której NIKT nie idzie oddawać głosów. Nie unieważni to wyborów, tak samo jak nie unieważni ich nieważny głos - ale niska frekwencja (25%? 20%?) będzie mniej bolesna w skutkach niż kilka krzyżyków na karcie.
Jak wspomniałem w poprzednim artykule - partie rządzące nie obchodzą nasze nieważne głosy, a jeżeli wyniki są sfałszowane to i tak zostaną podane takie dane, które IM odpowiadają.
Jedynym lustrem w tej sytuacji będzie dowód rzeczowy w postaci akcji społecznościowej, w której masowo oddajemy nieważne głosy. Jak ktoś już zdążył napomknąć - media NA 100% wykorzystają taką sytuacje przeciw nam i stwierdzą, ze w I turze musiało przydarzyć się to samo.
Ma Pan też rację mówiąc, że nie można tego zostawić bez reakcji - ale JAKIKOLWIEK pomysł (jak to Pan ujął w filmie) nie jest dobrym rozwiązaniem. Emocje nie są najlepszą bronią - pomagają tylko w trakcie masowych protestów, których dziś nam brakuje.

   Bardzo podoba mi się Pana sformułowanie, że władza wyborów nie unieważni - musimy zrobić to MY (odnosząc się jeszcze do tytułu filmu i 2 akapity wcześniej - nadal twierdzę, że tytuł filmu jest populistyczny).
Chciałbym Panu przypomnieć, że aktualna akcja nie da nam takiej możliwości. Trzeba fizycznie te wybory unieważnić, masowymi demonstracjami, a jak trzeba - to nawet blokadą najważniejszych państwowych budynków. To już mało ma wspólnego z prawem, ale prawnie niestety - NIE WY-GRA-MY.
Co do suwerenu i konstytucji - 2 artykuły temu podczas rozmowy 3 posłów w Polsat News - pisałem o tym i podawałem konkretne fragmenty o władzy bezpośredniej.
Niestety dopóki w Polsce rządzi tzw. sitwa - to nie mamy szans na skorzystanie z konstytucji, tutaj mógłbym podać przykład zbierania podpisów w proteście przeciw 6-latkom w szkołach. Podpisy były, zebrali ich sporo (milion z tego co pamiętam?) - i co to dało? Nic. Sitwa gra jak chce, jedynie fizycznym bojkotem możemy coś ugrać.
Niemniej jednak raczy sobie Pan żartować mówiąc, że pokażemy poprzez te nieważne głosy jakikolwiek zalążek prawny, który da nam władze bezpośrednią. Jedno z drugim niestety nie ma nic wspólnego, bo jak już pisałem - władza oleje nieważne głosy i nic z nimi nie zrobi, to tylko statystyka.
Nic nie będzie wyegzekwowane. Prawnie nie ma realnej szansy na unieważnienie wyborów i czas sobie to uświadomić.

    Na koniec chciałbym napisać Panu - Panie Konradzie, i wszystkim czytelnikom, że nie jestem zaślepiony, bo w głosowaniu 30 listopada udziału nie wezmę. Nie pójdę oddać nieważnego głosu w tej akcji, aby dać rządowi alibi przy fałszowaniu (przecież to Polacy zorganizowali tę akcję. My jako partia rządząca nie sfałszowaliśmy wyborów poprzez dostawianie krzyżyków[głosy ważne->nieważne]), a już tym bardziej nie pójdę oddać głosu na kogoś z sitwy.
Jak pisałem - prawnie nic nie zrobimy, jedyne wyjście to wyjście siłowe. Takie jest moje zdanie. Sądzę, że demonstracje pokażą więcej sprzeciwu niż głosy nieważne.
Wie Pan, dam Panu pewna statystykę.
Woli Pan 100tyś osób na przemarszu w Warszawie, bądź protestujących pod siedzibą władzy, czy 1% więcej głosów nieważnych? Oczywiście to wymaga ruszenia 4liter z miejsca i wyjścia na ulicę, facebook, czy też youtube to niestety nie wszystko. Nie mam tu oczywiście na myśli Pana, tylko lajkujące osoby, które nic więcej nie robią.
Przemyślenia na ten temat zostawiam dla Pana i dla was drodzy czytelnicy.

Zachęcam do komentowania i dzielenia się swoimi opiniami!
NIE DLA PO-PSL-PIS-SLD-TR. NIE DLA SITWY KTÓRA ZAMIENIA SIĘ MIEJSCAMI OBIECUJĄC NAPRAWĘ POLSKI PO RZĄDACH ICH KOLEGÓW.


czwartek, 27 listopada 2014

Konspiracja, czy może sabotaż?

          Od 2 dni krąży w sieci filmik przedstawiający Pana Konrada z PodziemnaTV głoszący hasła populistyczne, aby masowo oddawać nieważne głosy w II turze wyborów.
Cel szczytny, toć ważą się losy Polski i Polaków, walczymy o wolność i sprawiedliwość, o czystość demokracji.
          Problem polega na tym, że nie do końca ten system się sprawdzi. Nie chodzi tu już nawet o to, czy ta cała farsa ma za zadanie stworzyć alibi obecnej liczbie nieważnych głosów - bo przypominam, że aktualna ich liczba daje powody do niepokoju. Natomiast w momencie zbiorowej akcji, politycy będą mieli NAMACALNE dowody jakoby to Polacy - sami z własnej, nieprzymuszonej woli oddali tyle nieważnych głosów. Co za tym idzie - sami na siebie ukręcimy bata.
W całej tej wojnie medialnej, kiedy ciężko odróżnić zwykłych demagogów od prawdziwych patriotów trzeba uważać i dobrze przemyśleć każdy nasz ruch!
        Głównym utrudnieniem tej całej akcji - nie wliczając już podstawienia pod nos alibi politykom co do liczby nieważnych głosów - będzie jej skala. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, że wszyscy którzy aktualnie walczą o uczciwość wyborów - to elektorat negatywnie nastawiony do partii rządzących, które notabene będą stanowić większość w dogrywce. Śmiem wątpić, że ktokolwiek kto popiera PO czy PSL stanie murem za narodem i weźmie udział w tej akcji.

         Przypuśćmy proszę 2 warianty tej akcji :
1) Akcja się powiodła, a wybory były uczciwe - mamy około 55% głosów nieważnych, frekwencja oscyluje w okolicach 50%, 45% ważnych głosów to podział - 40% PO/PSL i 5% głosów na kontrkandydatów (czyli Ci, którzy się po prostu wyłamią). Czym to się skończy? miażdżącą wygraną koalicji PO/PSL (około 90% głosów ważnych).

2) Akcja się powiodła, natomiast wybory są sfałszowane - nadał 90% na koalicje rządzącą.

      Teraz trzeba zadać sobie pytanie - czy ta akcja ma sens? W przypadku uczciwego liczenia głosów wygrają i tak te osoby, które wygrałyby gdyby wybory były sfałszowane. Nic nam to nie da, niestety.
Nawet jeżeli liczba głosów nieważnych oscylowałaby w okolicach 55-60% - co jest oczywiście mało prawdopodobne - to wybory zostałyby uznane za ważne, a partie rządzące zdobyłyby 100% mandatów, o które walczyły w II turze.
Podsumowując - według mnie ta akcja nie ma sensu. Jeżeli faktycznie nie jest to jakiś sabotaż na opozycję, a próba walczenia z korytem, to zostało to najzwyczajniej w świecie nieprzemyślane.

Przemyślcie to proszę i nie dajmy się zapędzić we własne sidła!

środa, 26 listopada 2014

Polityka pod przykrywką tolerancji.

Witam!
Dziękuję za tak spore zainteresowanie moim blogiem. Co prawda wczoraj zdążyłem wstawić dopiero pierwszą notkę, ale mimo to liczba wyświetleń przekroczyła moje oczekiwania.
Dziś natomiast zajmiemy się tak trudnym tematem jakim jest tolerancja. Niestety osoby wrażliwe mogą poczuć niesmak czytając to co za chwilę napiszę - za co z góry przepraszam.

        Przeglądając jak co dzień różne portale informacyjne oraz facebooka, natrafiłem na ciekawy artykuł odnoszący się do tolerancji.
Mianowicie pewien Pan postanowił sobie, że od dziś będzie nosił... sukienki.
Twierdził, że nie jest to żadna choroba i jego styl wywołany jest pewną ideą. W tym momencie wielu ludzi powinno sobie zadać pytanie - jaką? Jaką ideą?
Bo chyba nie - tak jak twierdzi owy Pan - "A ja zakładam sukienki, bo doszedłem do wniosku, że człowiek może przyjąć negatywny pogląd na role płciowe".Przepraszam bardzo - jak? Jestem ciekaw, czy ten Pan w dowodczie poprosił o zostawienie pustego miejsca w polu "Płeć/Sex".
Skoro człowiek ma nie mieć roli płciowych, albo nie podoba się komuś ich obecny układ, to całkowicie je wymarzmy z naszej kultury, po co one?

      Tyle wstępu, chciałbym rozszerzyć to nie tylko na zakładanie kiecek, ale także na polityczny aspekt tolerancji.
Głośno o tolerancji zrobiło się wraz z wygraniem przez Conchite Wurst Eurowizji. Nie od dziś wiadomo, że w społeczeństwie mamy odchyły od norm społecznych - to całkiem normalne i nikomu nie szkodzi. Wszak wszechświat musi się równoważyć.
Głowi mnie natomiast jeden aspekt tego wszystkiego - po co robić z tego szum? Po co ludzie wychodzą na ulice walczyć o "prawa" dla homoseksualistów? Sam mimo prawicowych i konserwatywnych poglądów znam kilku gejów i to normalni ludzie, nie interesuje mnie ich orientacja, to ich sprawa. Problem niestety zaczyna się kiedy owa grupa zaczyna nagłaśniać swoje poglądy seksualne i domaga się ona specjalnych praw.
Wyobraźmy sobie teraz sytuacje, w której pedofile albo nekrofile zaczynają robić przemarsze na cześć tolerancji.
Ktoś powie - jak to tak porównywać nekrofila do homoseksualisty?! A no tak to, że rozchodzi się tu o wolność osobistą. Czy nie na tym polega tolerancja? Czy to nie wolność buduje tolerancje? Jeżeli znosimy(tolerujemy) pewne grupy społeczne - to dajemy im wolność w tym co robią.
Dam inny przykład - od dziś chciałbym aby nazywano mnie kotem. Ubiorę futro i poproszę aby w dowód wpisano mi "kot".
Dlaczego ktoś miałby odmówić? Czyż nie będę wtedy dyskryminowany? Jeżeli to już przesada, to kto ustala granicę tejże przesady?
Milion pytań, zero odpowiedzi. Nie ma takiej granicy. Granice ustala aktualny trend na bunt i polityka.
Media - oczywiście w większości kierowane przez polityków - robią bardzo wiele, aby tolerancja stała się jedna z kluczowych wartości w naszej kulturze. Nie jest to oczywiście nic złego, bo tolerancja jest zawsze w cenie. Problem zaczyna się wtedy, kiedy poprzez tolerancje próbuje nam się wcisnąć różnego rodzaju kicze.
Poprzez kicze mam na myśli własnie takie skrajne przypadki jak ten na początku - kiedy dziecku wmawia się iż noszenie sukienki przez faceta jest ok, albo mówienie sobie, że jestem kobietą mimo posiadania męskich organów płciowych - jest krótko mówiąc bezczelne.

Pewnie zastanawiacie się teraz jaka w tym rola polityków?: )
Odpowiedź jest prostsza niż wam się wydaje - kasa. Pieniądz rządzi światem, nie od dziś i nie na dziś się skończy.
Powstały już setki portali o równości, tolerancji i tym podobnym - finansowane z UE.
Nie chcę nawet wspominać o fundacjach działających by wspomóc tolerancję, bo to oczywiste. Najgorszym niestety przykładem będzie ot choćby przyjęty na początku 2014 roku raport PE "w sprawie unijnego planu przeciwdziałania homofobii i dyskryminacji ze względu na orientację seksualną i tożsamość płciową".Mamy tam psychologiczny nacisk na inne państwa aby te wzajemnie uznały konsekwencje prawne związków homoseksualnych. Aż strach pomyśleć kiedy powstanie taki raport na temat związków ze zwierzętami:).
Oczywiście mamy tutaj też przykład pieniędzy. Jakoś muszą wyciągnąć je od przeciętnego Kowalskiego - w tym celu siedem unijnych agencji ma się zajmować badaniem problematyki mniejszości seksualnych.
Nie muszę chyba tłumaczyć kto będzie to wszystko finansował (bądź już finansuje)?

      Podsumowując moją notkę - nic nie mam do homoseksualistów, pod warunkiem, że nie jest to robienie z siebie ofiary losu, a już tym bardziej nacisk polityczny i wyciąganie pieniędzy od nas - podatników.
Druga sprawa to taka, że istnieje podział na 2 płcie - kobieta i mężczyzna - które definiują organy płciowe, a to że ktoś nagle zaczyna nosić sukienki, bądź chce aby zwracać się do niego ONA - jest po prostu dziwactwem i trzeba to traktować jako dziwactwo.
Trzecia sprawa - bardziej jako apel - nie pozwólmy sobą manipulować i nie dajmy się ponieść nowoczesnej tolerancji, nie finansujmy ludzi, którzy chcą zrobić w okół siebie szum.

Zachęcam was do przemyśleń i wyrażania opinii!

poniedziałek, 24 listopada 2014

To był dzień - P.Wipler, S.Niesiołowski, K.Gawkowski

Witam,

Postanowiłem założyć tego bloga, aby dzielić się z wami moimi przemyśleniami na temat życia, życia publicznego, naszego podejścia do wielu spraw (czasem też tych mniej ważnych), nie będzie to typowy sztywny polityczny blog, gdzie będę rzucał wieloma epitetami, cudownymi alegoriami, czy też próbował was, drodzy czytelnicy, połamać trudnymi, "branżowymi" określeniami.
Czasem (tak jak dzisiaj) opisze moje spostrzeżenia dotyczące wypowiedzi niektórych polityków, a czasem rzucę luźną refleksje na jakiś ciekawy temat.

Dobra, koniec tego wstępu, czas przejść do konkretnej treści dzisiejszego posta. 24.11.14 - jak mawiał S.Wyspiański - listopad jest dla Polaków trudną porą. Niestety w obliczu kompromitacji jakiej musimy się przyglądać w ostatnich dniach (około tygodnia) - słowa te stają się dobitnym przykładem nieudolności polskiej klasy politycznej.

Na wstępie podrzucę link do wczorajszej "rozmowy" trzech w/w(temat) polityków na temat kompromitacji i fałszowania (bądź też nie) wyborów samorządowych.

[ >>KLIK<< ]

Przejdźmy teraz do rzeczy. Na wstępie rzuca mi się w oczy, jakby to ująć okiem młodego patrioty - robienie z ludzi idiotów.

Pierwsze pytanie do Pana Posła Niesiołowskiego "Pan, w poprzednim ustroju walczył o demokracje, był Pan nawet w więzieniu za swoją działalność opozycyjną, a dziś co Pan czuje jak Pan słyszy, że nie mamy demokracji?".

No i teraz zaczyna się prawdziwy kocioł. Oblicze, którego mógł się spodziewać każdy średnio ogarnięty w sprawach polityki Polak. Odpowiedź chyba nikogo nie zdziwiła, prawda?

"Nie prawda, to jest nie prawda, to jest insynuacja, mamy demokracje, Polska jest niepodległym, wolnym, demokratycznym krajem.(...)".

No przepraszam bardzo. Scyzoryk się w kieszeni otwiera kiedy słyszymy tak podłe słowa. Ja rozumiem mieć swoje poglądy, rozumiem walkę o koryto etc.
Rozumiem nawet określenie insynuacja w odpowiedzi na fałszowanie wyborów - bo prawda jest taka, że na nieprawidłowości dowody są, jednakże konkretnie na fałszowanie nie ma, na dziś dzień to kwestia "wiary w rząd".
Wracając do słów posła Niesiołowskiego - czym jest demokracja? Czym jest wolność?

Zacznijmy od początku - tak przy okazji jeżeli ktoś zna adres Pana Niesiołowskiego, to proszę mu to podesłać, toć warto douczyć przedstawicieli formacji rządzącej.

"Demokracja – system rządów (reżim polityczny, ustrój polityczny) i forma sprawowania władzy, w których źródło władzy stanowi wola większości obywateli (sprawują oni rządy bezpośrednio lub za pośrednictwem przedstawicieli).

Obecnie powszechną formą ustroju demokratycznego jest demokracja parlamentarna. Gwarantem istnienia demokracji parlamentarnej jest konstytucja, najczęściej w formie pisanej."

Na pierwszym planie mamy informacje, że demokracja to system rządów, w których źródło władzy stanowi wola większości obywateli - to każdy zna, w końcu na tym to polega.

Teraz przedstawię wyniki ankiety, która odbyła się na dwóch najpopularniejszych serwisach informacyjnych w Polsce - Interia oraz WP.
W obu przypadkach zdecydowana większość głosujących (WP 64% z 17,7 tyś, Interia 67% z 27,5 tyś) opowiedziała się ZA powtórzeniem wyborów. Śmiem twierdzić, ze to poważny argument aby przeprowadzić w Polsce referendum na w/w temat. Jeżeli średnio 65-66% polaków (różnego wyznania, różnego poparcia politycznego) głosuje ZA powtórzeniem wyborów, a Pan Niesiołowski twierdzi (co później przytoczę) iż w Polsce nie można powtórzyć wyborów - to czy nie jest to drwienie z woli narodu?
Czy nie jest to drwienie z demokracji? Nie będę tu już nawet wspominał na temat narzucania przez Unie Europejską pewnych "standardów", które godzą w naszą faktyczną wolność i demokrację, bo dziś rozmawiamy na temat wyborów.

Na drugim planie mamy informacje, że Gwarantem istnienia demokracji parlamentarnej jest konstytucja.
Tak, znowu pojawił się uśmiech na mojej twarzy. Pewnie niektórzy spytają - czemu? Już tłumaczę.
Tutaj też polecam podesłać to Panu Niesiołowskiemu, który najwyraźniej nie zna konstytucji.

"Art. 4 ust. 1 Konstytucji stanowi, że „władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu”, wyrażając w ten sposób jedną z podstawowych zasad ustrojowych Rzeczypospolitej: zasadę suwerenności (zwierzchności) narodu. Skoro władza zwierzchnia należy do narodu, to tylko naród jako całość („wszyscy obywatele”), nie zaś jakiś inny podmiot, autorytet, grupa społeczna czy partia polityczna, sprawuje władzę pierwotną i od nikogo niezależną (suwerenną)"
czytamy dalej :
"W przypadkach określonych w Konstytucji naród może jednak sprawować władzę bezpośrednio, czyli może podejmować decyzje z pominięciem swych organów przedstawicielskich. (...) Systemy konstytucyjne państw współczesnych znają wiele form takiej demokracji. Zaliczyć do nich można oprócz referendum również ustawodawstwo ludowe, czyli uchwalanie ustaw w drodze powszechnego głosowania obywateli, obywatelską inicjatywę ustawodawczą oraz obywatelskie weto ustawodawcze. Polska Konstytucja przyjęła dwie z nich, a mianowicie obywatelską inicjatywę ustawodawczą (art. 118 ust. 2 Konstytucji) oraz kilka rodzajów referendów:referendum ogólnokrajowe (art. 125 Konstytucji), referendum w sprawie przystąpienia do organizacji międzynarodowej (art. 90 ust. 3 i 4 Konstytucji) oraz konstytucyjne (art. 235 ust. 6 Konstytucji)."

Teraz nasuwa się pytanie - czy naprawdę wyborów nie da się unieważnić? Co z głosem ludu? Jest nieważny? Odpowiedź na te pytanie zostawiam wam drodzy Polacy.

Przejdźmy dalej - nie będę wstawiał każdych słów polityków obecnych w rozmowie, bo wyszłaby z tego książka. Zwrócę tylko jeszcze na kilka rzeczy uwagę, mianowicie - kolejny w rozmowie był poseł Wipler, który niewątpliwie przygotował się w postaci wydrukowanych informacji, ot choćby ze strony PKW.

Miał także kilka przykładów nieprawidłowości(z całej Polski), które mogły mieć wpływ na wyniki wyborów - czyli krótko mówiąc je wypaczyć. I to trzeba przyznać były argumenty, a nie same słowa.

W tej kwestii trzeba się też zgodzić z posłem Gawkowskim, zacytuję "Te niedoważenie głosów, miało możliwość wpływu na to co się stało już przy policzeniu(...)Ale to nie jest tak, że możemy powiedzieć "no nic się nie stało i już"".

Co tu dużo mówić - chwilę później Pan Niesiołowski osiągnął szczyt absurdu i demagogi. Pozwolę sobie zacytować:

- "Niektóre(przykłady[mój dopisek]), które podał Pan Wipler są żałosne. Co to za kandydat, co dostał zero głosów i od głosów jednej rodziny tylko zależało[tutaj niewyraźnie], to jest śmieszne"
- "Każdy głos się szanuje" - odpowiada Pan Wipler.
- "Szanuje, ja nie mówię żeby nie szanować, podaje absurdalność tego przykładu".

Nie wiem, czy Pan Niesiołowski zostawił głowę w domu, czy nie przemyślał dobrze swojej odpowiedzi, ale... jakie znaczenie ma ile głosów dostał dany kandydat? Nawet gdyby miał dostać jeden głos, który by mu zabrano - jest to godzenie w czystość wyborów i demokracji. Nie mówiąc już o możliwości odjęcia 5 głosów komuś, kto miał ich 1000, a przegrał dwoma z innym kandydatem. Wiadomym jest, że tego nie sprawdzimy, takiej możliwości niestety nie ma, bo 1005 osób zobaczy 1000 głosów na danego kandydata i powie "to był mój głos". To absurd, że jako polityk partii rządzącej jest w stanie wyśmiać głos jakiegokolwiek Polaka, bo nie łudźmy się - ale mówienie, że kilka głosów nie ma znaczenia jest lekko mówiąc śmieszne.

Idąc dalej - Pan Wipler przytacza informacje, które udało mu się uzyskać w siedzibie PKW.
Wyliczę tutaj dwa istotne przykłady nieprawidłowości, które wymienił P.Wipler.

1) 12.11.14 (4 dni przed wyborami) - w protokole zostało zapisane, że system nie działa. Gubi dane, a aplikacja podająca wyniki w ogóle nie działała.
// Pytanie - skoro 4 dni przed wyborami coś nie działa, to dlaczego się na tym opierali?

2) Wydrukowano karty do głosowania z przekręconym nazwiskiem jednego z kandydatów, a PKW nie miała środków na dodruk - aby poprawić błąd. Doczepię tutaj informacje, że nie ma także pieniędzy na przyszłoroczne wybory.
// Pytanie - to gdzie rozpłynęła się ta kasa? Podatnicy na to płacą i wymagają. Jak oni chcą zorganizować przyszłoroczne wybory skoro nie mamy środków pieniężnych?

Teraz zaczęły się pytania od publiczności. Perełka. Istna kompromitacja Pana Niesiołowskiego, już na pierwszy rzut zaczął bełkotać coś pod nosem.

- "Czy każdy ma szansę oddać głos na swojego kandydata?(...)No tak, ale te głosy były nieważne.(...)Ja rozumiem, Pan powiedział, że te 4 głosy nic nie znaczyły" - zapytał chłopak z publiczności.
- "Nieee, co innego mówiłem,(...)Nie uważam, że nie były.(...)Uważam, ze to bardzo słaby kandydat, po co mamy tracić na jakimś marginalnym, trzeciorzędnym problemie tracić czas.
Uważam, że to bardzo słaby kandydat i i tak by nie wygrał." - odpowiedział Pan Niesiołowski.

Przepraszam bardzo, ale po pierwsze - jakie znaczenie ma o jakiego kandydata chodzi? Zginęły glosy i to się liczy, a nie to jaki to był kandydat. Druga sprawa - zaginięcie głosów to trzeciorzędny problem?
Nie mam pytań, istna kompromitacja, Pan Niesiołowski chyba jednak zostawił głowę w domu.

Pytanie koleżanki z Twojego ruchu ominiemy, bo nie w głowie zajmować nam się przepychankami politycznymi, toć to post na temat wyborów, a nie persony P.Wiplera. Jedyną wzmianką wartą odnotowania jest tutaj informacja, o której obiecałem wspomnieć - czyli informacja z października od strony PKW, jakoby w przyszłym roku miało zabraknąć pieniędzy na wybory.

Teraz czas na błysk Pani prowadzącej :

- "Konstytucjonaliści mówią, że nie można tak po prostu unieważnić wyborów samorządowych w skali kraju".
- "Mamy też drogę parlamentarną, skrócenia kadencji" - odparł Gawkowski - "Nieprawda! To niezgodne z konstytucją" - wtrącił Niesiołowski. - "Niestety Panie marszałku, zgodne" zakończył Gawkowski.

Chciałbym tutaj przytoczyć rok 1998, gdzie według posła Błaszczaka kadencja samorządów została wydłużona. A więc według Pana Niesiołowskiego MOŻNA wydłużyć kadencje samorządów, ale już skrócić NIE. Ciekawa logika, trzeba przyznać.

Kolejnym pytającym był młody polityk z KNP. Przypomniał, ze w 2007 roku Bronisław Komorowski domagał się OBWE w trakcie wyborów, ponieważ obawiał się przekrętów. Dziś, ta sama osoba nazywa szaleńcami ludzi, którzy kwestionują prawdziwość wyborów.
Cóż - Pan Niesiołowski odparł, że takowej potrzeby nie ma. Opinii podważać nie będę, każdy ma swoją.
Moja jest taka, że to nikomu by nie zaszkodziło. Niesiołowski wysunął też wniosek - jakoby wypowiedź P.Komorowskiego mogła zostać wyciągnięta z kontekstu, a bez tego nie potrafi się ustosunkować.

Na koniec istna perełka i podsumowanie "chęci" posła PO.

- "Młodzi ludzie i nie tylko młodzi nie pójdą nie pójdą - moim zdaniem - na przyszłe wybory, nie dlatego, że Pan poseł Wipler był w siedzibie PKW, tylko dlatego, że temu systemowi, temu systemowi głosowania już nie ufają. Mają do tego mnóstwo przesłanek, o których tutaj wspomnieliśmy.Jak Państwo, jako partia rządząca chcecie odpowiedzieć na ten istotny fakt społeczny - jakim jest utrata zaufania obywateli do wiarygodności wyborów?" - spytał student z UW.
- "Ja już odpowiedziałem na to. Wszystkie wybory jakie zostały przeprowadzone w Polsce do tej pory zostały przeprowadzone w sposób wiarygodny, demokratyczny. Dobrze jeżeli Pan nie ufa, to musi sobie znaleźć Pan inne społeczeństwo i inny naród, bo jak ten Panu nie odpowiada, bo jeżeli Panu nie odpowiada system demokratyczny w Polsce, wybory są absolutnie demokratyczne.Istota demokracji polega na tym - ktoś w wolny sposób postawia krzyżyk przy nazwisku i ktoś te głosy liczy i ten proces nie jest zakłócony.(...) Jaką ma Pan inną drogę? Co Pan proponuje? Nie wynaleziono na świecie innego sposobu niż tajne wybory i liczenie głosów".

No to może od początku.

Wiarygodny dla kogo? Już poprzez powyższe ankiety (przypomnę średnio 65-66% Polaków żąda powtórzenia wyborów) pokazałem iż wybory nie są wiarygodne. Komu Pan Niesiołowski wciska kit o ich wiarygodności? Kpina z Polaków.
Następnie Pan Niesiołowski sugeruje wyjazd jeżeli obecny system się komuś nie podoba. Tak ma wyglądać Polska? Nie podoba się to znajdź sobie inny naród? KPINA, KPINA, KPINA. Bezczelność w czystej postaci.
Istotę demokracji pominę, bo to prawda jeżeli mamy pewność iż nikt nie kombinuje przy naszych głosach [ a takiej pewności nie mamy ].

To tyle na dziś. Ostatecznie w głosowaniu widzów wygrał P.Wipler z liczbą 94% głosów, drugi był P.Niesiołowski z liczbą 4% głosów, a trzeci, ostatni P.Gawkowski z liczbą 2% głosów.

Zdanie na temat poziomu programu i rzetelności wypowiedzi zostawiam wam, dla mnie jedynym konkretnie argumentującym w programie był P.Wipler, który miał rzeczowe i papierowe argumenty.
Największym minusem programu był P.Niesiołowski, który obraził wielokrotnie Polaków sugerując ich głupotę.

Pan Gawkowski wypadł raczej neutralnie, chłodno, był zdystansowany.

Zachęcam do komentowania, zostawcie swoje opinie na temat wyborów samorządowych:)